Zgodze sie dokladnie z taba, dobre kino angielskie z wysmienita muza z lat 80tych. Bardzo klimatyczny film, aczkolwiek irytowalo mnie to ze banda pryszczatych dziciakow oklepywala starych koni..:P No i ten stanley knife..:P

Dobry film z klimatem tamtych lat.
P.S.
Taka chuliganka wtedy byla. Nie masa decydowala,a serce do walki ;)

Dobry film głównie ze względu na muzykę new wave (Joy division rulez), do tego dochodzą dobre zdjęcia "industrialnych" Angielskich miast (samo połączenie tego daje klimat). Co do reszty trochę zbyt naiwnie i momentami zbyt sentymentalne, ale oddaje (chyba) klimat tamtych dni. Mnie w każdym razie przekonuje. Film chwilami ogląda się jakby w "przyspieszonym" tempie (tzn "przeskakiwanie" z jednej akcji do drugiej), ale jakby cały zrobić w sennym klimacie trwałby pewnie 3h. Ogólnie coś jak połączenie Football Factory z Control :)

Dla mnie film szału zdecydowanie nie robi. Do tego wielki minus za jeden z głównych wątków... jaki to nie będę pisał, co by nie spojlerować, ale wystarczy obejrzeć i chyba każdy się domyśli.

co racja to racja, ale jednak, gdyby nie muza, to film o jeden slabiej

Film rozczarowujący. Temat ciekawy, ciekawy jest też ten wątek o którym, jak się domyślam, pisze @Manor. Niestety potencjał tego wątku jest zupełnie zmarnowany. Film nie wzbudza emocji, losy bohaterów były mi obojętne. Nie wiadomo też dlaczego podejmowali takie a nie inne decyzje. Muzyka rzeczywiście świetna i klimat fajny, jednak to nie czyni z tego filmu dobrego filmu.

Zgadzam się, film był rozczarowaniem. Dwaj główny bohaterowie nieraz naprawdę dziwnie się zachowywali. Też irytujące jest zawieszenie w próżni wątku huligańskiego - nie wiadomo, jakiej drużynie kibicują, nie wiadomo z kim się biją. A ich przeciwnicy są żenująco słabi. Tam przecież dzieciaki biją dorosłych facetów i to raz za razem - jakaś komedia, zwłaszcza gdy na końcu Baby zyskuje nową funkcję. Zresztą straszne pozerstwo bije od tego filmu, nie mogłem ze śmiechu wytrzymać, kiedy ta ekipa szła przez miasto i krzyczała "we're evil" - przecież to nawet w kreskówce by kretyńsko brzmiało.
Dalej wątek gdy Carty minął policję i wyskoczył w pojedynkę na jedną ekipę... dostał tyle razy, a i tak wstał i jednym nożykiem zastraszył kilkunastu kolesi - litości...
I jeszcze zakończenie wątku JG to masakryczne kretyństwo, jest różnica między bluzganiem się i waleniem w tył głowy a nożem... wiadomo gdzie...

Po prostu ten film w dupie tak naprawdę ma wątek huligański, a jest takim homo-dramatem o możliwościach wyboru w życiu, tylko też, jak jakiś niespełniony ćpun ma być mentorem głównego bohatera, to kiepsko to wygląda.

Właśnie go obejrzałem, i mam te same zastrzeżenia co Roy_v_beck. Ale największy śmiech wzbudza we mnie bijatyka. Można mieć serce do walki, ale jeśli ma je także przeciwnik, i to dwa razy większy, to wynik jest przesądzony. A jakoś nie wierzę, żeby ci więksi i starsi faceci, na pewno kochający swój klub, nie mieli wiary we własne siły. A muzyka? Co kto lubi. Ja ani za Joy Division, ani tym bardziej za Ultravox nie przepadam, ominęła mnie więc muzyczna uczta.

wydaje mi się, że wkładacie ten film do złej szuflady. jak dla mnie to w tej całej historii piłka nożna, a raczej to całe chuligaństwo/ekipa to tło dla relacji pomiędzy Cartym i Elvisem. pewien bodziec który stwarza między nimi więź. akurat ten film nie ma nic wspólnego z historiami typu 'football factory'. dlatego każdy kto kierował się kryterium napierdalanki będzie rozczarowany.

No ja np. szukałem napierdalanki, a tu całkiem ciekawy dramat.