Możliwe, że zupełnie źle zrozumiałam fabułę, ale czy tylko ja miałam skojarzenia z Fight Clubem?
Zarówno fabuła i sposób nakręcenia tego filmu ciągle przywodziły mi na myśl ten film
Zasadniczo dla mnie również "filozofia" jest ta sama. "Gonimy za rzeczami, których nie potrzebujemy." Co nam to przypomina?
Film traktuje w równej mierze o szeroko przytaczanym na forum "ego" co o strefie komfortu każdego z nas. Czyli tym, przed przekroczeniem czego broni nas ego. Z kolei Fight Club pokazuje podróż - czy też walkę - z ograniczeniami/wymaganiami stawianymi nam przez nasze umysły (ego). Choć Palahniuk odnosi się bardziej do współczesnego świata.
Moim zdaniem oba filmy dotykają ten sam problem. W pewnym momencie rozchodzą się - jednak zamysł pozostaje ten sam.